czwartek, 27 lutego 2014


Nie wiem jak powstają wielkie dzieła. Nie wiem w jaki sposób tworzy się dobre utwory. W ogóle nie mam pojęcia jak generalnie robi się muzykę. Wiem jednak jak powstała ta jedna konkretna piosenka. 
Nie będę oryginalna pisząc, że powstała ona na bazie epizodu miłosnego. To była historia jak z filmu... Młodzi, zdolni i nieśmiali. Prosta komplikacja, nieporozumienie i ich drogi się rozeszły. Ona żyła swoim życiem, on swoim, oboje mieli udane związki, ale od czasu do czasu myśleli "jakby to było". I stało się... Pewnego letniego dnia spotkali się, ona była singlem, on też... Zaczęło się od zwykłych przyjacielskich spotkań po latach. Śmiali się, wspominali, opowiadali co po drodze zgotował im los. Przyszedł grudzień. Oboje wiedzieli, że to nie jest zwykła znajomość... ale ludzie sami komplikują sobie życie i ja byłam niegdyś jedną z takich osób.
Swoją drogą, nie miałam pojęcia, że nagranie piosenki będzie za sobą niosło mnóstwo nieprzewidzianych kosztów i pracy. 
Najpierw pod wpływem emocji powstała muzyka... To nie było trudne...
Potem powstał tekst. Generalnie to też nie było specjalnie trudne, bo wiedziałam o czym chcę pisać, ale trzeba było przemyśleć jak ubrać w słowa to co chcę to przekazać. 
Potem pozostało mi tylko znaleźć kogoś kto zrobi mi podkład pod piosenkę. Znajoma poleciła mi swojego znajomego, który podobno się tym zajmuję, więc wiele nie myśląc zgłosiłam się z prośbą o pomoc. Spotkałam się z całkowitą akceptacją i chęcią uczestnictwa w mojej twórczości, co mnie niezmiernie ucieszyło i za co bardzo serdecznie dziękuję.
Po kilku miesiącach cierpliwego oczekiwania otrzymałam gotowy podkład muzyczny. Przyznam, że nie spodziewałam się takiego efektu, naprawdę zostałam mile zaskoczona.
"Teraz pozostało mi tylko zgłosić się do studia, aby dograć wokal" - pomyślałam. Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Towarzyszyła mi moja bratnia duszyczka - Beata, której również bardzo mocno pragnę podziękować za okazane mi wsparcie. Nagranie wokalu było znacznie trudniejsze niż mi się wydawało. To całe otoczenie było dla mnie obce, przytłaczające i ... stresujące, a głos stresu nie toleruje. Jednak Pan dźwiękowiec posiadał wedle mnie anielską cierpliwość (albo miał wszystko w dupie) i jakoś przebrnęliśmy przez ten etap. Pozostało mi tylko oczekiwanie na e-mail z piosenką. Kolejnym krokiem było już tylko wykonanie prostego filmiku z tekstem, żeby na pewno nie przeoczyć sensu żadnego z wyśpiewanych słów. 
Piosenka oczywiście jest dedykacją samą w sobie. 

A oto ona:




A to wersja z tłumaczeniem:






0 komentarze :

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Twoją opinię :)